Przejdź do zawartości

Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 02.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   45   —

— Najlepszy dowód nieuctwa doktora Zorskiego — rzekł. — Temu panu się zdaje, że za pomocą proszku potrafi uleczyć kamień.
— Myli się pan — powiedział hrabia z przekąsem — to nie jest lekarstwo. Ten proszek jest częścią kamienia, który doktór Zorski usunął za pomocą swojej metody.
Doktorom zrzedły miny, ale bezczelny Francas nie chciał jeszcze dać za wygraną.
— Ach, jakież to musiało być bolesne:
— Oh, nic strasznego — machnął ręką hrabia — przyjemnie to nie było, ale wytrzymałem jakoś. Najważniejsza rzecz jest to, że się pozbyłem już znacznej części kamienia i mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości pozbędę się reszty. Zresztą, jeżeli panami powoduje rzeczywiście tylko troska o moje zdrowie, proszę się skomunikować z doktorem Zorskim, który zapewne nie odmówi panom swej współpracy.
— O, dziękuję — odpowiedział Francas gniewnie — dziękujemy najmocniej za tę propozycję. Nie mamy zamiaru uczyć się u tego pana. Jeśli pan hrabia tylko to nam może zaproponować, proszę o zwolnienie mnie, bym mógł powrócić do Madrytu. Nie pozostanę ani chwili dłużej tam, gdzie nie potrafią ocenić mych zasług.
— Ani ja — dorzucił Millanos — wracam natychmiast do Kordoby.
— A ja proszę o zwolnienie mnie ze stanowiska lekarza domowego pana hrabiego — rzekł doktór Cielli — jestem niepotrzebny, gdyż funkcje moje spełnia pan Zorski.
— Bójcie się, panowie, Boga — zaśmiał się dobro-