Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Znachor 02.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  109   —

siba. Auskultacja i prześwietlenia przy pomocy aparatu Roentgena wykazały co następuje...
Tu prefesor zaczął kolejno wyliczać nazwiska przed chwilą przesłuchanych świadków wraz z opisem uszkodzeń z oceną dokonanych zabiegów operacyjnych oraz wyników kuracji. Gęsto padały łacińskie nazwy, lekarskie terminy, fachowe określenia.
— Reasumując — kończył profesor — muszę stwierdzić, że we wszystkich wyżej wymienionych przypadkach, operacje przeprowadzone zostały zupełnie prawidłowo, z niewątpliwie gruntowną znajomością anatomii i uchroniły ofiary od śmierci, względnie nieusuwalnego kalectwa.
Przewodniczący skinął głową.
— A czym pan profesor może wytłumaczyć fakt, że człowiek, nie posiadający żadnego wykształcenia, mógł dokonywać tak ryzykownych zabiegów z pomyślnym skutkiem?
— Sam sobie zadawałem to pytanie — odpowiedział profesor Dobraniecki. — Otóż chirurgia jest z natury rzeczy wiedzą empiryczną, opartą na doświadczeniach i obserwacjach tysięcy pokoleń. Początki zabiegów operacyjnych sięgają nader odległych okresów prehistorycznych. Archeologom znane są wykopaliska z epoki bronzu, sprzed kilku tysięcy lat, pozwalając stwierdzić, że już wówczas umiano zestawiać złamane kości, przeprowadzać amputacje kończyn i t. p. Otóż sądzę, że wśród ludności wiejskiej, obeznanej z anatomią zwierząt domowych, mogą się zdarzać wyjątkowo bystrzy obserwatorzy, którzy z czasem przychodzą z pomocą ludziom, nabierając wystarczającej w drobniejszych i mniej skomplikowanych wypadkach praktyki.
— Tu jednak — odezwał się przewodniczący — pan profesor określił większość przypadków, jako uszkodzenia skomplikowane i groźne.
— Istotnie. Toteż przyznaje, że byłem zdumiony. Ten znachor musi mieć nie tylko doświadczenie, lecz i wręcz fenomenalny talent...
Zamyślił się i dodał:
—...intuicję... Tak, intuicję chirurgiczną, rzecz bardzo rzadko spotykaną. Osobiście znałem kiedyś jednego tylko chirurga o tak pewnej ręce i o takiej intuicji.
— A co oznacza pewność ręki?
— Pewność ręki?... — przede wszystkim trafne cięcia.
— Dziękuję — powiedział przewodniczący. — Czy strony mają pytania?
Prokurator przecząco potrząsnął głową, zaś mecenas Korczyński zawołał:
— Ja mam. Czy pan profesor znalazł u któregoś z badanych przez siebie pacjentów Kosiby ślady zakażenia?
— Nie.