Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Złota maska.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Była bliska płaczu. Nie znała tu nikogo. Do odejścia okrętu zostawało zaledwie kilka godzin. Pomyślała o sprzedaniu zegarka i pierścionka, ale było to rzeczy tanie, bardzo tanie.
Nagle przypomniała sobie swoją „maskotkę" ową szpilkę z perłą, którą otrzymała wraz z kwiatami przed trzema prawie laty od owego przystojnego ziemianina w Bristolu.
Wzięła taksówkę i kazała się zawieźć do największego jubilera.
W niedużym eleganckim sklepie starszy siwy pan uważnie obejrzał perłę przez lupę.
— Ile mogłabym za to otrzymać? — zapytała Magda.
— Za to?... Cóż... niewiele...
Rzucił szpilkę na wagę i oświadczył:
— Piętnaście złotych.
— Pan chyba żartuje! Przecie to prawdziwa perła.
— Nie, proszę pani — zaśmiał się — wprowadzono panią w błąd. Jest to tylko niezła imitacja.
Nie uwierzyła. Poszła do drugiego jubilera, lecz i tu usłyszała tosamo.
Zostawiwszy w sklepie szpilkę, zegarek i pierścionek, a wzbogacona o całe czterdzieści pięć złotych znalazła się wreszcie na pokładzie „Sarmatii".
Orkiestra ustawiona nadole w porcie grała pożegnalnego marsza. Okręt podniósł kotwicę.


KONIEC[1]
  1. Drugą częścią i dokończeniem „Złotej Maski“ jest powieść p. t. „WYSOKIE PROGI“.