Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Złota maska.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ki, wypłacane według tabeli i tak były bardzo mizerne, musieli się zgodzić.
Ten system zasilenia kasy teatru pomału zaczął wchodzić w zwyczaj. Kornat spośród swoich znajomych wyławiał różne bogate panie, pragnące za wszelką cenę popisać się przed publicznością. Zresztą nie trzeba było ich szukać. Po występach dyrektorowej od wagonów zgłaszały się same. Wszystkie te, które wyobrażały sobie, że urodziły się na wielkie artystki, a w małżeństwie zmarnowały swoje talenty, dobijały się o występ. Było zaś ich tak dużo, że spośród nich dało się zawsze wybrać coś możliwego. Mężowie zaś, najczęściej dla świętego spokoju, by dogodzić ambicjom swych pań, zgadzali się nawet na dość wysokie wymagania teatru. Konferencje z nimi i targi odbywała Magda.
W ten sposób prosperowała, a raczej wegetowała Nowa Złota Maska. W ten sposób wystawiano jedną po drugiej operetki, komedje muzyczne i rewje. W ten sposób Magda pogrążyła się całkowicie w życiu gospodarczem teatru. Jedyną jej satysfakcją było zwiększenie dochodów i w tym kierunku ześrodkowała wszystkie swoje wysiłki. Nie z innego też powodu zaczęła się mieszać do spraw repertuarowych i do obsady. Dla siebie, dla siebie samej nie miała czasu i nie szukała go zresztą wcale.
Dzięki znajomościom z domami różnych debjutujących amatorek zaczęła bywać w kilku bogatych domach, dokąd zapraszano ją na większe przyjęcia. Lecz i to traktowała, jako podtrzymywanie stosunków, które teatrowi mogą się przydać. Zresztą i naprawdę przydawały się nieraz. Gdy chodziło o uzyskanie kredytu, o prolongatę weksli, o odroczenie podatków, interwencja różnych grubych ryb często robiła swoje. O tego rodzaju pomoc zwracała się też od czasu do czasu do starych przyjaciół