Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Złota maska.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czorem złaziły się różne typy. Sprawdzały wykazy, księgi, kasę, kontrakty, lecz do porozumienia nie dochodziło.
Chwytając się ostatecznego środka dopuszczono do udziału w przedsiębiorstwie główniejszych dostawców. To dało możność wystawienia „Szampańskich wieczorów“. Jednocześnie obniżono ceny biletów prawie do połowy.
Na burzliwem zebraniu całego zespołu wobec oczywistości deficytu zgodzono się na nowe kontrakty, co w praktyce oznaczało bardzo poważną rudukcję gaż. Kornat, który nie chciał ustąpić, musiał wyjść z teatru. Turska sprzedała swój samochód. Bończa dopuścił do licytacji swojej niedokończonej willi w Leśnej Podkowie. Do następnej rewji dyrekcja nie odnowiła kontraktów z Hańską i z Berczyńskim. To samo spotkało Magdę.
— Widzisz — uspokajał ją Bończa — czasy dobrej konjuktury skończyły się, ale nie trać nadziei. Oczywiście takich warunków, jak poprzednie, nie dostaniesz, jednak, gdy Cykowski otrząśnie się z paniki, gdy publiczność pomału przyzwyczai się do kryzysu a teatr zreorganizujemy, moja w tem głowa, byś została znowu zaangażowana.
I Magda czekała. Na szczęście miała dość zaoszczędzonych pieniędzy, by zły czas przetrzymać. Pozatem kasa Złotej Maski wciąż jeszcze wypłacała kapaniną zaległości. Nie wszystkim wprawdzie, ale Magda dzięki Bończy i Michałkowi prawie co tygodnia po kilkadziesiąt złotych otrzymywała. W każdym razie wystarczało na życie, a nawet na urządzenie u siebie co pewien czas małych przyjęć dla znajomych. Z teatru na takie przyjęcia zapraszała tylko Bończę i siostry Stelli, a z miasta swoich sympatycznych starszych panów z kawiarni. Byli to goście o