Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Złota maska.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Inscenizacja tego jednego numeru miała kosztować masę.
Ponieważ zaś należało pokazać nową gwiazdę jeszcze raz, w drugiej połowie, Magda musiała śpiewać jeszcze jedną piosenkę w zupełnie odmiennym stylu. Wydobyto stosy dawniej odrzuconych utworów. Cała dyrekcja wisiała godzinami nad taperem, aż zadecydowano dać coś nowego. Hojner, niewyczerpana studnia, i tu nie zawiódł. Pomysł Bończy „Mniej abstrakcji, więcej akcji“ został ułożony w wyśmienity, dowcipny wiersz i podłożony pod szampańskiego foxtrota. Połowa miała być zaśpiewana, połowa zaś wygłoszona parlando. Na bis (daj Boże!) poszłyby imitacje.
W teatrze wrzało. Magda chodziła za kulisami pod nieustającym pręgierzem spojrzeń i szeptów, które milkły za jej zbliżeniem się, zmieniając się w napozór życzliwe pytania i zachwyty. Pomimo swego oszłomienia, Magda umiała wyłowić z nich jadowite szpilki ironji i to doprowadzało ją do płaczu. Otoczyła ją nagła i powszechna wrogość. Odkąd zapadło postanowienie lansowania jej na gwiazdę, nie mogła już wierzyć nikomu. Nawet siostry Stelli, które zawsze okazywały jej prawdziwą sympatję, teraz, widocznie zrażone zepchnięciem ich w półfinale do roli adjutantek Magdy, uśmiechały się do niej z przymusem i nieszczerze.
Nikt jednak z obawy przed Bończą nie ośmielał się głośno wyrażać swego niezadowolenia, a ze strachu przed zawsze przesądnym Cykowskim, wróżyć publicznie klapy lansowanej gwieździe. Nikt za wyjątkiem Kornata.
Ponieważ od premjery Kornat jechał na urlop, nie brał więc udziału w próbach rewji i na próby nie przychodził. Jednak podczas przedstawień nie omijał za ku-