Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sięcy. Ale co do tej miesięcznej pensji zaznaczam, że nie zobowiązuję się do tego. W każdej chwili mam prawo ją cofnąć.
Pani Matylda wstała, położyła mu obie ręce na ramionach i powiedziała:
— Jesteś szlachetnym chłopcem, mój synu.
W oczach miała łzy.
— Nie, mamo — potrząsnął głową. — To nie ma nic wspólnego z szlachetnością.
W godzinę później do drzwi jego pokoiku w oficynie zapukał Gogo. Wszedł i wyciągnął do Macieja rękę.
— Przepraszam, że źle sądziłem pana. Myliłem się. Pan jest prawdziwym dżentelmenem.
Maciej uścisnął jego rękę i nic nie odpowiedział