Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Było by, ach, było by inne jeszcze wyjście: błagać Kate, by milczała, przekonać ją...
Ale wiedział doskonale, że było to nad jego siły. Wprost nie miałby odwagi po tym, co z jej ust przed chwilą usłyszał, wydobyć z siebie jakąś prośbę perswazję, czy propozycję. I pomyśleć, że to ona, staje się jego katem. Bo tylko ona. Ona jedna wie, w jej ręku losy... Od niej jednej właściwie zależy wszystko.
I nagle gdzieś w głębi mózgu jak palący żużel zatliła się myśl:
— Gdyby Kate umarła... Zanim zdąży komuś powiedzieć... Gdyby umarła teraz, w tej chwili...
Krew napłynęła mu do głowy, serce uderzyło nierównym taktem i skurczyło się w bezruchu.
— Tak... Przecie bywają nagłe zgony... Nieostrożne obchodzenie się z bronią... Albo utonięcie... Tak, utonięcie... Mówiła, że nie umie pływać, a tu brzeg taki wysoki.. Jeden nieostrożny krok, jedno przechylenie się... Jedno... pchnięcie... Ludzie daleko, nie dosłyszą krzyku... Nieszczęśliwy wypadek i żadnego posądzenia...
Krew zalewała mózg, szczęki zacisnęły się kurczowo.
— Oto wyjście, oto ratunek. Nie ma innego.
Nie poruszył się, nie drgnął nawet, tylko ostrożnie podniósł oczy i spod czoła uważnie przyglądał się stromemu brzegowi i czarnej tafli stawu w dole.
Czuł, że tętno krwi uspakaja się, stygnie coś w nim i krzepnie. Chłód pod czaszką i suchość w gardle i twardy dotyk łokci na kolanach i szmer spadających liści i lekki zapach perfum Kate. Świat zewnętrzny wracał do jego świadomości wyraziście i dokładnie.
Jednocześnie wszystko wydało mu się obce, wrogie, nienawistne, jakże inne od tego świata, w którym żył, który uważał za stworzony jakby specjalnie dla niego. Wyprostował się i spokojnie zapalił papierosa. Palił w milczeniu, obliczając wzrokiem odległość ścieżki od brzegu urwiska. Nie wynosiła ponad pół metra, zwłaszcza na skręcie. To było najdogodniejsze miejsce. Sama ścieżka zwężała się tu i człowiek idący z tyłu jednym silnym pchnięciem mógł bez obawy jakichkolwiek niespodzianek wtrącić poprzedzającą go osobę do stawu. W ciągu sekundy rzecz