Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/355

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Serce zatłukło się gwałtownie.
— Pani jest słabo — powiedziała Marynia.
— Nie, nie. Może już Marynia iść do miasta.
— A może pani napiłaby się gorącej herbaty?
— Dziękuję Maryni — potrząsnęła głową Kate.
Służąca westchnęła, zarzuciła szalik na szyję, wzięła koszyk do sprawunków, list i wyszła. Kate słyszała jej kroki na schodach coraz niżej, coraz dalej...
Zakryła twarz rękami i z piersi wydobył się jęk:
— Rogerze... Rogerze... Rogerze...
Zataczając się przeszła do sypialni i rzuciła się na łóżko.
Zdawało się jej, że widzi każdy krok Maryni. Oto dochodzi do placu, oto znajduje posłańca, wręcza mu list. Posłaniec ogląda adres, chowa list do torby i rusza w drogę. List. Czyż on przeczuwa jaki to list. Czyż on może wiedzieć, że czasem w liście może być tragedia, wydarty kawałek serca, wyrok śmierci... Dla niego to jeden z tysiąca listów, taki sam, jak zaproszenie na bridge‘a, czy prośba o pożyczenie książki...
Istotnie posłaniec Nr 9 nie zastanawiał się nad zawartością koperty. Miał wiele ważniejszych rzeczy na głowie. Szedł swoim równym, starczym krokiem prosto pod wskazany adres. Odszukał willę i zadzwonił.
Tyniecki właśnie podnosił się z łóżka, gdy weszła Janowa i podając mu list, powiedziała:
— Posłaniec przyniósł i pyta, czy ma czekać na odpowiedź.
Od razu poznał charakter pisma Kate i zawołał wesoło:
— List?...No, Janowo, pięknie się nam dzień zaczyna. Posłaniec niech chwilę zaczeka.
Otworzył kopertę.
Już sam nagłówek listu przeraził go: „Drogi panie Rogerze“... Cóż to mogło znaczyć...
Przeczytał list uważnie, zastanawiając się nad każdym słowem i zamyślił się.
Po kwadransie Janowa znowu zapukała do drzwi:
— Czy już jest odpowiedź, proszę pana?
— Odpowiedzi nie będzie — rzucił, nie odwracając się.
Cóż mógł odpowiedzieć na ten list?...To chyba, że nie uwie-