Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ja nie pytam Maryni o to, co Marynia sobie myśli, tylko o to czy można jakoś się dostać do łazienki?
— A po co? Sam chciał, sam miał.
— Maryniu. To grzech, co Marynia mówi!
— A niech będzie i grzech. Czasem przyjemniej jest zgrzeszyć jak na takie rzeczy patrzeć. Jabym tam na pani miejscu palcem nie ruszyła.
— Niech Marynia zaraz idzie po ślusarza.
Służąca zawahała się i powiedziała:
— Jak pani koniecznie chce, to nie ma po co drzwi wyłamywać. Wystarczy przy gazomierzu tu w korytarzu rączkę przekręcić, to się gaz na całe mieszkanie zamknie.. Tylko że na czym ja będę obiad gotować?
Kate nie słuchała już jej.
— Że też nie przyszło to mi do głowy! — myślała zamykając gaz.
Jeszcze raz zajrzała do łazienki. Gogo spał.
Po kwadransie wywietrzały resztki gazu i Kate znowu stanęła przed lustrem. Ślady uderzeń stały się jeszcze wyraźniejsze.
Namyślała się długo i wreszcie doszła do przekonania, że nic ją nie zmusza do pośpiechu w powzięciu decyzji. Najważniejsze było jedno, że należy za wszelką cenę uniknąć skandalu.
Po kilku dniach trzeba będzie rozmówić się z Gogiem co do ułożenia rozstania. W każdym razie zrobi się to bez hałasu, najdyskretniej i najmniej zwracająco uwagę.
Przed dwunastą obudził się Gogo. Przeszedł z łazienki do swego pokoju, stamtąd też zadzwonił na służącą.
— Marynia powie pani, że na obiedzie dziś nie będę. Mam interesy na mieście.
Potem przebrał się i wyszedł. Nie mógł teraz odważyć się na mówienie z Kate. Nie wiedział co postanowiła, ani czy zechce w ogóle zamienić z nim kilka słów. Całe popołudnie przesiedział w małej kawiarence. Przed piątą zadzwonił do domu.
Odezwała się Kate.
— To ja dzwonię — powiedział. — Bądź szczera. Czy moja obecność w domu nie będzie dla ciebie zbyt przykra?
— Bardzo dobrze, że telefonujesz — usłyszał głos Kate —