Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ła Kate — czy to w stosunku do mego męża, czy do kogokolwiek innego, okrucieństwem można by nazwać tylko okazywanie tego braku pobłażliwości, tego potępienia, a ja nigdy...
— O, na pewno — przerwała pani Jolanta — pani nigdy nie okazuje swojej dezaprobaty. Ale ten ktoś ją czuje. I właśnie w nie okazywaniu jej widzi najdotkliwszą obrazę, najokrutniejszą torturę. Kate, moja złota. Przecie pani wie, że nie chcę pani dotknąć, ale po zastanowieniu się przyzna mi pani sama rację.
Długo jeszcze mówiła o tym, lecz Kate nie dała się przekonać. Pomimo gorącej serdeczności okazywanej jej przez Jolantę czuła do niej po tej wizycie rodzaj niechęci. Przez cały następny dzień nie mogła się pozbyć myśli o tych sprawach, myśli gorzkich i natrętnych. Gogo, który nigdy nie umiał poznać się na jej stanach psychicznych, zanudzał ją pytaniami, czy nie jest chora, czy się na niego nie gniewa, czy może doszły jej uszu jakieś plotki o nim. Odetchnęła z ulgą, gdy poszedł „Pod Lutnię“.
Nazajutrz rano przyszła depesza z Prudów. Tyniecki donosił, iż lekarze postanowili wyprawić panią Matyldę do jednego z austriackich sanatoriów. Depesza kończyła się słowami: „Stan chorej jest poważny. Chciała by koniecznie widzieć panią przed odjazdem, który nastąpi za dwa dni“.
Gdy Gogo wstał około drugiej, pokazała mu depeszę. Jak zwykle po przepitej nocy miał „kaca“, podpuchnięte policzki i czerwone białka, jak zwykle był skłonny do rozrzewnień i usposobiony zgodliwie. Najpierw rozpłakał się z powodu pani Matyldy, później nad sobą, iż on, który ją tak kocha, nie może teraz być przy niej, potem orzekł, że Kate musi jechać i zawiezie list od niego. Siadł też zaraz po obiedzie do pisania owego listu, lecz nie szło mu, i zadecydował, że będzie lepiej, gdy Kate ustnie powtórzy pani Matyldzie, jak on jest przejęty jej chorobą.
Na wieczorny pociąg, którym odjeżdżała do Poznania, odprowadził ją wraz z Irwingiem i Strąkowskim. Na dworcu kupił dużą wiązankę czerwonych róż i był szczerze wzruszony, gdy żegnał ją w przedziale:
— Wracaj, jak najprędzej mój skarbie — mówił ze łzami