Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Już sam fakt, że panna Stopińska siedziała w jej obecności na jej miejscu zatrącał impertynencją i Anna w duchu postanowiła sobie wziąć ją w dobre karby, gdy niespodziewanie usłyszała:
— Teraz nie mam czasu. Jest pilna robota.
— Co?!
— Powtarzam — spokojnie wycedziła panna Stopińska — mam pilną robotę. A co dotyczy wogóle działu turystycznego i jego kierownictwa niech pani zwróci się do pana dyrektora.
— Co pani przez to chce powiedzieć? — zbladła Anna.
— Ja tu nic nie mam do powiedzenia — wzruszyła ramionami i zabrała się do pracy.
Anna stała wzburzona do najwyższego stopnia. Bezczelność tej baby, tej ohydnej baby, była wprost nie do uwierzenia.
— Jednak ja mam coś do powiedzenia — wybuchła wreszcie Anna przerywanym głosem — ja jestem tu kierowniczką, jestem zwierzchniczką pani i żądam, by pani natychmiast stąd wyszła.
— A ja pani radzę uspokoić się i udać się do dyrekcji...
— To niesłychane!
— I proszę... mi nie przeszkadzać — zakończyła panna Stopińska.
Anna dosłownie wybiegła z boksu. Była tak podniecona, że ledwie zauważyła ciekawe i współczujące spojrzenia kolegów. Szybko przeszła przez salę, poczekalnię, nerwowo zapukała i nie czekając na pozwolenie wpadła do gabinetu. Minza jeszcze nie było. Na biurku woźny układał papiery.
— Uszanowanie pani, pan dyrektor będzie za godzinę — objaśnił.
Anna zastanowiła się, co ma przez ten czas począć.

303