Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeżeli życie i śmierć — w zamyśleniu powiedział Marjan — są aż tak ważne, jak się nam zdaje.
— Jakto nam? Czyż sądzisz, że taki Minz nie liczy się z tem wcale?... Nie można przesadzać. Każdy ma trochę sumienia.
— Ale sumienie to tylko manometr nastawiony do danej skali ciśnień.
— Chcesz przez to powiedzieć, że reguluje się według zasad?
— Coś w tym rodzaju — potwierdził Dziewanowski — większość ludzi przyjmuje pewne zasady, jako prawdy bezwzględne, jako dogmaty. Nigdy ich nie kwestjonuje, nie bada, nie analizuje. I to stanowi ich siłę.
— I żyją naślepo?
— Tego nie można powiedzieć, gdyż wierzą w swoje dogmaty, gdyż dorobili do tej wiary mniej lub więcej wymowne rozumowanie, rozumowanie w każdym razie dla nich samych wystarczające. I to, powtarzam, stanowi ich siłę.
— Raczej niższość.
— Może.
— Przecież to oczywiste — zniecierpliwiła się.
Marjan uśmiechnął się:
— Uważaj, bo zawadzisz o dogmat! Pewność, z jaką klasyfikujesz relatywizm i dogmatyzm jest prawie dogmatyczna. A jakże ta pewność będzie wyglądała, skoro zapytam cię, jaką miarę stosujesz?...
Po tej rozmowie Anna w duchu uznała, że świat i jego urządzenia, że człowiek i jego sprawy, to rzecz niesłychanie skomplikowana, przerażająca swym ogromem, powikłaniem i odpowiedzialnością za każdy uczyniony krok. W końcu doszła do wniosku, że najlepiej wcale o tem nie myśleć. Zresztą nawał bieżących aktualnych spraw ułatwiał jej wyzbycie się tych zmartwień.
Przyjechał Karol z boną i z Litunią. Dziewczynka

188