Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Minz — tu potrzebna była nie inteligencja i znawstwo, lecz spryt, orjentacja, energja i znajomość tego rodzaju imprez. To niesłychane! Zmuszać ludzi do nocowania na dworcu, wpakować ich do takich autocarów...
— Zmieniono rozkład jazdy...
— Od tego jest przewodnik, by wszystko zawczasu zbadać!... Skąd wogóle pani go wytrzasnęła?!
Anna zbladła i zacięła usta:
— Pan dyrektor wyraża swoje niezadowolenie słowami takiego gatunku, że... daruje pan...
— Nie chciałem, do licha, pani obrazić — hamował się Minz.
— Znikąd go nie wytrzasnęłam. Przed trzema miesiącami ubiegał się o to właśnie stanowisko, które pan mnie powierzył. Ponieważ zaś znajduje się w nader trudnych warunkach materjalnych...
— Nie jesteśmy instytucją filantropijną. Zechce pani o tem pamiętać. Ani filantropijną, ani klubową, czy... tam... buduarową. Tu nie ma znaczenia, czy ktoś jest biedny, czy bogaty, czy jest przystojny, sympatyczny, czy gra w bridża, czy na flecie! To jest obojętne!
— Jednak właśnie pan dyrektor zalecił wybieranie na przewodników ludzi towarzysko obytych i sympatycznych — zauważyła z triumfem.
— Owszem, ale to jest drugorzędne i bardzo mi hm... przykro, że pani, jako kierowniczka działu tak odpowiedzialnego, tego nie zauważyła.
Annie mocniej zabiło serce:
— Aha — pomyślała — o to chodzi. Dlatego przyczepił się do weneckiej wycieczki i do Dziewanowskiego, że chce dać mi dymisję...
Przeraziła ją ta myśl. Dymisja, utrata posady właśnie teraz, byłaby zupełną katastrofą. Należało się bronić, należało za każdą cenę zostać. I w chwili, gdy to skonstatowała, nie mogła się powstrzymać, by nie sta-

130