Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ustach przez trzy dni w końcu zapewniali, że chętnieby coś zjedli.
— To prawda — powiedziała Julka — jednak, ja wiem ponad wszelką wątpliwość, że pana kocham, że kocham ponad wszystko i ponad wszystkich na świecie... I wiem także, że nie warta jestem pańskiej miłości...
— Nie gadaj głupstw — rozgniewał się Drucki.
— Tak jest — powiedziała cicho.
— Moja mała! Chyba nie wątpisz, że cię bardzo lubię? Wiele, bardzo wiele jestem gotów zrobić dla ciebie. Ale nie trzeba się egzaltować, nie trzeba przesadzać. Czytałem gdzieś bardzo mądre zdanie, że dzień dzisiejszy jest szkłem powiększającem, przez które wszystko wygląda znacznie większe i ważniejsze niż jest w rzeczywistości. Dlatego ludzie rozsądni z oceną różnych rzeczy czekają do jutra albo i dłużej.
— Może tak jest, ale ja w to nie chcę wierzyć. Muszę być nieszczęśliwa.
— Bardzo nierozumnie! — oburzył się.
— Kiedy mi dobrze z tem nieszczęściem. Niech się pan ze mnie nie śmieje. Naprawdę dobrze. Chcę tylko jednego, by pan pozwolił kochać siebie, bym mogła pana widywać... To przecie tak niewiele, prawda?
Znowu miała w oczach łzy.
— Chodź tu, mała — powiedział.
Posadził ją na kolanach i gładził po włosach, jak małe dziecko. Julka tuliła się doń i drżała na całem ciele.
— Wszystko dobrze, moja mała panienko, — mówił — ale pamiętaj, że przedewszystkiem jesteśmy przyjaciółmi, dobrymi przyjaciółmi.
— Tak, tak — szeptała.
— No, a teraz czas zpowrotem! — zawołał nie-