Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— W takim razie będziesz musiała zrzec się swego urzędu — powiedział.
— Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Jeżeli nie zrzeknę się sama, to mnie wyrzucą.
— Mówiłaś nieraz, że lubisz i cenisz swoją pracę — zauważył.
— Tak, to prawda. Ale ciebie kocham i, jeżeli za tę cenę mogę ci sprawić bodaj najmniejszą przyjemność, cena ta jest dla mnie niczem.
— Posłuchaj, Al, — stanął przed nią — ja nie żądam od ciebie żadnych ofiar i żadnych poświęceń. Nie chcę ich. Powiedz mi tylko dlaczego w takim razie nie godzisz się na zostanie moją żoną?
— A poco? — spojrzała mu w oczy. — Poco? Czy w ciągu twego życia nabrałeś szacunku i uznania dla instytucji małżeństwa?
— No... to zależy od wchodzących w grę osób...
— Nie! — zawołała. — Postokroć nie! Ja przysięgłam sobie, że nigdy za żadną cenę, nie popełnię tego ustępstwa na rzecz najgłupszej, najohydniejszej, najwstrętniejszej instytucji, wymyślonej przez niewolniczą moralność ludzką. Pogardzałabym sobą, gdybym świadomie i dobrowolnie wyrzekła się swego człowieczeństwa, gdybym siebie i ciebie chciała związać najniedorzeczniejszem z obowiązań, dlatego tylko, że miljony innych pokornie pakuje swoje puste głowy w kierat, poto, by znienawidzieć się po kilku latach, lub wegetować w zaduchu przymusu. I poco nam to? Poco? Przecież ty wiesz równie dobrze jak i ja, że miłość nasza nie zgaśnie, a jeżeliby zgasła, niema takiej siły, która by zdołała nas zatrzymać przy sobie. Więc pytam cię, poco? Dlaczego nie możemy zostać ludźmi wolnymi? Dlaczego mamy sami na siebie kręcić bat, by wisiał na ścianie, jak nieustanna przestroga i przypomnienie, że jesteśmy niewolnikami? Wprost nie rozumiem skąd tobie, istocie wolnej, jak ptak, przyszła ta dzika myśl?! Czy teraz rozumiesz dlaczego?