Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Alicja Horn!... Przedewszystkiem Julka jako niepełnoletnia będzie musiała zastosować się ściśle do woli opiekunki, a zatem pojedzie pod Pińsk. Byle tam prędzej uwolniło się miejsce Zresztą, jeżeli nie tam, to pojedzie gdziekolwiek, lecz w Warszawie nie zostanie za żadną cenę.
Zapukano do drzwi i weszła Józefowa.
— Czego Józefowa chce? — ostro zapytała Alicja.
— Ja względem panienki — szeptem zaczęła staruszka, starannie zamykając za sobą drzwi.
— Bo o co chodzi?
Służąca zbliżyła się do niej i potrząsnęła głową:
— Niedobrze jest z naszą panną Julka, proszę pani, niedobrze. Już od przyjazdu była taka niewyraźna, ciągiem płacze, nocami bredzi, przez sen krzyczy, a dniem to albo listy pisze, albo telefonuje i wciąż płacze. Nie mówiłam nic, bo myślałam że nie moja rzecz, pani sama zauważy...
— Słusznie Józefowa myślała — sucho ucięła Alicja — zauważyłam i nie widzę w tem nic nadzwyczajnego.
Kobieta smutno machnęła ręką:
— Żeby to tak było, ale Boże broń, zdaje się szykuje się nam wielkie nieszczęście i wstyd wielki...
— Co Józefowa plecie!? — zerwała się Alicja.
— Mówię, co wiem. Pani to teraz rzadko w domu, a z panienką mniej jakoś, ale ja to widzę... o widzę?... Toż sama mam wnuczęta, wiem. Ślepy zauważyłby, dziewczyna w oczach mizernieje, chudnie, ma zawroty głowy, się skarży, na mdłości...
Alicja chwyciła ją za ramię:
— Proszę zaraz mówić, co Józefowa wie?
— A ot już od dawna patrzę i myślę sobie: może być, nie daj Boże, tak, ale może być i całkiem zwyczajnie, z nerwów znaczy się. Wiadomo w tym wieku dziewczyńska jest rzecz. Aż tu ze cztery dni temu