Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czy handlarze narkotykami są ludźmi tak bogatymi, że kwota taka może nie robić im większej różnicy?
— Skądże — zaśmiał się świadek — najczęściej to ich cały kapitał obrotowy.
— Oskarżony twierdzi, że ta paczka wartości kilkunastu tysięcy złotych została mu podrzucona przez kogoś z zemsty, lub też dla... żartu. Czy świadek przypuszcza, że którykolwiek z handlarzy mógłby w tym celu poświęcić taką kwotę?
— Uważam to za absurdalnie niemożliwe. Wystarczyłby mały słoik, gdyż...
Adwokat zerwał się, sam zły na siebie za spóźnione zorientowanie się:
— Wysoki Sądzie, proszę o uchylenie tego pytania! Świadek nie jest kompetentny w tym względzie.
Przewodniczący Turczyński zerknął na Alicję i otworzył usta, lecz ona zareplikowała:
— Świadek jest kompetentny, gdyż z racji swego stanowiska zna stosunki panujące wśród handlarzy narkotykami. Obrona zaś nie kwestjonuje faktu, że dowód rzeczowy pod postacią dziesięciu słoików zawiera narkotyk, a mianowicie morfinę.
Przewodniczący kiwnął głową i Alicja Horn zadała świadkowi nowe pytanie:
Mecenas pochylił się do ucha Druckiego.
— Przegraliśmy — szepnął ponuro.
— Napewno?
— Bez wątpienia. Dwa, trzy lata.
— Mogą mnie aresztować? — szepnął Drucki.
Adwokat skinął głową i powiedział cicho:
— Jedyne, co mogę zrobić, to zażądać odroczenia, jeżeli pan pan... chce zrezygnować z kaucji i ulotnić się?
— Wal pan — zdecydował się Drucki i pomyślał, że widocznie nie sądzono mu zagrzać miejsca w Warszawie. Znowu ucieczka, znowu włóczęga...
Mecenas Koldinger wstał: