Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tylko Alicja zauważyła, że dyrektor Winkler wybiegł.
Tymczasem po kilku nieudałych próbach młodzieńcowi udało się zaczerpnąć wody i ogłuszające brawa zagłuszyły orkiestrę.
— Idjota! — skrzywił się Czuchnowski.
— Szampana! — zawołał Łęczycki.
— Szampana! — powtórzyła Alicja.
— Państwo rozkażą? — skłonił się kelner, podając kartę.
— Pozwoli pani, droga pani Alicjo — pochylił się ku niej z miną znawcy mecenas — że wypijemy „Nexy“ sec?
— Doskonale!
— Zamrozić butelkę „Nexy“ — kiwnął na kelnera, a gdy ten ukłoniwszy się wychodził, zatrzymał go. — Czekaj pan! Zamrozić dwie! Jak szaleć, to szaleć!
W płaskich kryształach zapienił się pachnący płyn. Na sali nagle zapanowała cisza i usłyszeli głos dyrektora Winklera:
— Proszę państwa! Dzisiaj bawimy się w koty!
— Co? co?... — rozległy się pytania.
— Bawimy się w koty! Nie jest to mój wynalazek, ale przecie tak dobry, jakby był mój własny!
— Brawo! Brawo! — posypały się oklaski. — Jakto w koty?
— Proszę państwa! W Jacht Klubie na Filipinach jest zwyczaj, że orkiestra gra pewne tango, a wszyscy obecni miauczą!
— Brawo! Brawo! Miauczeć!
— Proszę państwa! Tylko miauczeć w rytmie! Kto wykaże najwięcej muzykalności, oryginalności i znajomości prawdziwej kociej muzyki otrzyma ten oto order Złotego Kota pierwszej klasy! Uwaga! Zaczynamy.
Orkiestra uderzyła mocnym akordem i popłynęła cicha, namiętna melodja.