Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tego samego zdania. Pisywały doń listy, usiłowały zdobyć jego fotografię i wystawały pod jego willą. Niestety, dla biednej Lilki skończyło się to tak smutno. Ciekawa jestem, czy jej mąż wie o tym. Słyszałam, że się bardzo kochają. Muszę do niej kiedyś napisać.
Po powrocie do domu zastałam bombę. Ledwie otworzyłam drzwi wejściowe, gdy do przedpokoju wbiegła ciotka Magdalena i piorunując mnie spojrzeniem powiedziała szeptem:
— Dobrze, żeś przyszła. Czeka tu ktoś na ciebie.
W pierwszej chwili przeraziłam się. Chociaż Robert jest taki opanowany i taki rozsądny mogło mu nagle strzelić do głowy, by tu wstąpić. Wprawdzie nie powiedziałam mu swego nazwiska, ale zna mój numer telefonu. Przez biuro numerów nie trudno się dowiedzieć do kogo należy. Prosiłam, by tego nie robił i obiecał mi, a w jego obietnice bezwzględnie wierzę. Lecz rozumiem również, że są takie chwile, w których mężczyzna nie może zapanować nad swoimi porywami. (Jest to nawet ładne). Mimo woli zaczerwieniłam się, lecz następne słowa ciotki rozwiały moje obawy.
Ciotka mierząc mnie druzgoczącym spojrzeniem dodała:
— Przyszedł znowu pośrednik w sprawie placu.
Zdumiałam. W żadnym wypadku nie mógł to być stryj. Zostawiłam go przecież w cukierni.
— Dziwnie się zmienił — syknęła ciotka. — Teraz wcale nie przypomina swojego poprzedniego wyglądu. A może jest to jakiś oszust-prestidigatator, który charakteryzuje się do każdej wizyty?
To powiedziawszy sapnęła i wyszła do jadalni, z lekka trzasnąwszy za sobą drzwiami.
Weszłam do salonu. Przy lustrze na brzeżku krzesła siedział mały, tłusty jegomość, o czerwonych policzkach i kartofelkowatym nosie. Gdy zerwał się na równe nogi wcale nie przybyło mu wzrostu. Omal nie roześmiałam się na myśl, że stryj Albin mógł-