wym, może żywiliby do nas jeszcze więcej sympatii i przyjaźni. Bo trudno zaprzeczyć, że na ogół nas bardzo lubią.
Dziś rano Jacek miał telefon, który wydał mi się wysoce podejrzany. Zwykle mówi w ten sposób, że nie ukrywa płci osoby, z którą rozmawia. Tym razem najwyraźniej unikał takich zwrotów. Widziałam zresztą, że z trudem panował nad wzburzeniem. Głos mu się łamał, a chwilami się zacinał, co świadczyło o tym, że omawiał jakąś sprawę wielkiej wagi i że chciał przede mną ukryć jej treść.
Nie długo zresztą czekałam na potwierdzenie moich obaw. Zaledwie po wyjściu Jacka z domu połączyłam się z panem Fredem, dowiedziałam się, że ta zła kobieta przeprowadziła z jakimś mężczyzną ostrą i kategoryczną rozmowę przez telefon, dając mu czterdzieści osiem godzin czasu na ostateczne załatwienie z nią jakiejś sprawy.
Pan Fred prosił mnie bym w związku z tym najprędzej doń przyjechała, co mogę zrobić zupełnie bezpiecznie, gdyż miss Normann nie spotkam ani w hallu, ani na schodach. Jest u siebie, oczekując jakiejś wizyty.
Pan Fred nie miał pojęcia na kogo ona czeka. Nie wiedział nawet czy ma to być mężczyzna, czy kobieta. Mnie jednak — jeszcze raz mogłam się o tym przekonać — intuicja nie zawodzi nigdy: byłam niemal pewna, że przyjdzie do niej Toto. Już z góry cieszyłam się, że dzięki genialnej instalacji podsłuchowej dowiem się nareszcie w jakim stadium są ich wzajemne stosunki. Pomimo jednak absolutnej obojętności dla Tota, muszę się przyznać, drażniła mnie ta jego gra za moimi plecami. Pociechą było tylko to, że w każdej chwili mogłam zmusić go do wyjazdu na wieś, czy bodaj za granicę.
Gdy przyszłam, na dole była jeszcze sama. Pan Fred, gdy odłożyłam słuchawki, już z większą pewnością siebie usiadł tuż przy mnie i niby niechcący położył za mną rękę na oparciu kanapy w ten sposób, że prawie mnie obejmował.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/341
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.