Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ka. Serce waliło mi w piersi jak oszalałe. To jednak trudno jest być złodziejem.
Najpierw stwierdziłam, że zarówno w szufladzie jak i w bieliźniarce tkwią klucze. To mnie bardzo uspokoiło. W bieliźniarce panował idealny porządek. Jaką ona ma cudowną bieliznę! Chociaż każda minuta groziła mi największym niebezpieczeństwem nie mogłam sobie odmówić przyjemności obejrzenia jej kombinezek. Ach, gdybym miała czas na skopiowanie niektórych! Dwie zwłaszcza były cudowne, z prawdziwymi koronkami. Nocne komplety wspaniałe. Na pewno amerykańskie. Te cuda musiały kosztować majątek.
Systematycznie przeszukałam półkę za półką. Nic jednak nie znalazłam. Zajrzałam nawet do butierki, pełnej pantofelków. Ile ona tego ma! Ponieważ jedna para była bez prawidełek, zwróciła moją uwagę. Wsunęłam palce do środka i omal nie krzyknęłam z wrażenia. Wewnątrz był jakiś przedmiot, owinięty w papier. Gorączkowo rozwinęłam to i doznałam rozczarowania. Był to miniaturowych rozmiarów rewolwer, wykładany złotem i emalią.
Odłożyłam to w jak największym porządku i zabrałam się do neseseru. Tu znalazłam jedynie papier listowy ten sam, na którym pisała do Jacka. Skoro trzyma go w neseserze, widocznie teraz z Jackiem nie koresponduje.
Przystąpiłam do rewizji biurka. Była tu spora paczka różnych papierów, dokumentów, prospektów i rachunków. Przejrzałam wszystko bardzo dokładnie, nie znalazłam jednak ani dokumentu, którego szukałam, ani nic takiego, co mogłoby mnie na jakiś ślad naprowadzić. Byłam wręcz przygnębiona. Zbadałam jeszcze wszystkie kąty, zajrzałam pod dywan i pod materac, na szafę i za kaloryfer — bez rezultatu.
Ta przebiegła kobieta na pewno wszystko nosi z sobą, lub zdeponowała w Warszawie w hotelowym sejfie.
W chwili, gdy już byłam zrezygnowana i chciałam wyjść, na-