Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stałe subsydjum i dorywcze „bonifikacje“ za poszczególne kampanje prasowe.
Z nazwisk, które padały przytem, dowiadywał się, że często jeden minister opłaca kampanję przeciw drugiemu.
Tego jeszcze nie mógł pojąć i nawet niektóre skandale, o jakich dowiadywał się w piątki u Kulczów, skandale z protekcjami, dymisjami i subsydjami dla różnych osób i przedsiębiorstw, nie mogły go wyprowadzić z chaosu, w którym się z takim trudem orjentował.
Jako stałego gościa i przyjaciela Kulczów uważano go w tem środowisku za swego człowieka i może właśnie dlatego zdarzenia naświetlane bez obsłonek wieczorem, przeczytane zaś w dziennikach porannych w ozdóbce górnych frazesów i haseł coraz bardziej uwydatniały przed nim szarzyznę i błotko polityki.
Z rozmów z Migielskim, z którym widywał się od czasu do czasu, dowiadywał się tajemnic, ukrytych w białych plamach, jakiemi były upstrzone po konfiskatach pisma opozycyjne. Wpadły mu także do rąk wydawnictwa nielegalne, zawierające potworne zarzuty pod adresem wszystkich „brygad“.
Nie wiezył im, gdyż trudno było wierzyć, by miały się dziać bezkarnie zbrodnie popełniane rzekomo przez różne wybitne osobistości, z któremi tak często widywał się nie w ciemnych przecie zaułkach, lecz w jasno oświetlonych salonach prezesostwa Kulczów, czy w luksusowych dancingach. Nie wierzył, gdyż widział codzień normalny ruch na ulicach, mundury sprawnej policji i karnych oddziałów wojska, gdyż codzień, według rozkładu, przychodziły i odchodziły pociągi, odbywały się rozprawy sądowe, wychodziły dzienniki ustaw, urzędowały władze bezpieczeństwa.
— Przecie l‘ordre regne a Varsovie!
W tym właśnie czasie namiętnie dyskutowano w dziennikach sprawę ponownego odroczenia sesji sejmu