Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobrze.
— A niechże mi pan daruje niegrzeczne powitanie. Nie ma pan do mnie żalu?
— Skądże — odparł — każdemu się zdarzy
Przyjrzał się jej uważniej i skonstatował w duchu, że wygląda nawet miło. Mogła mieć około pięćdziesiątki, lecz żywe ruchy i szczupłość figury robiły ją młodszą.
Odprowadziła Dyzmę do przedpokoju i pożegnała wdzięcznym uśmiechem.
— U tych wielkich państwa — myślał Nikodem, schodząc ze schodów — to nigdy nic nie wiadomo.
Wstąpił do najbliższego baru i zjadł obiad. Było to o tyle przyjemne, że wreszcie jadł sam i mógł zachowywać się swobodnie, nie pilnując się, czy aby wypada to jeść łyżką a tamto widelcem.
Z wizyty u pani Przełęskiej pozostało mu wrażenie, że wszystko skończy się na gadaninie, a z nadziei hrabiego Ponimirskiego będą nici.
— Nie taki głupi ten Kunicki, by dał się nabić na wszystkie boki. Sprytna jucha!...
Przez chwilę zastanowił się, czy wobec tego opłaciłoby się raczej opowiedzieć o wszystkiem Kunickiemu? Doszedł jednak do przekonania, że najpraktyczniej będzie trzymać języka za zębami. Zresztą nie chciałby „wysypać“ Ponimirskiego, gdyż nie wątpił, że tem sprawiłby przykrość pani Ninie, a to taka sympatyczna kobita...
W pobliżu baru wzrok Dyzmy uderzyła jaskrawa reklama świetlna. Kino. Jakże dawno nie był w kinie! Spojrzał na zegarek, miał jeszcze pięć godzin czasu. Nie namyślał się długo, wszedł i kupił bilet.
Film był niezwykle piękny i emocjonujący. Młody rozbójnik zakochał się w uroczej panience, którą porwała inna banda i po mnóstwie karkołomnych przygód i bohaterskich walk odbija dziewczynę i w finale staje z nią na kobiercu ślubnym, a co najciekawsze, ślubu udzielił im ojciec panny młodej, siwy ksiądz z dobrotliwym uśmiechem na fałdzistej twarzy.
Szczegół ten wywołał początkowo pewne objekcje Nikodema, które rozwiały się wszakże pod argumentem,