Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wi Rzeczypospolitej, że za zaszczyt dziękuję, ale premjerem nie zostanę.
— Panie prezesie!... — wybuchnął wojewoda Szejmont, lecz natychmiast zamilkł.
— Ależ dlaczego!? Dlaczego?! — histerycznie zawołała pani Przełęska.
Dyzma zmarszczył brwi:
— Mam swoje powody — odparł drewnianym głosem.
— Czy decyzja pana prezesa — zapytał dr. Litwinek — jest ostateczna?
— Każda moja decyzja jest ostateczna.
— Czy zechce pan prezes skreślić odpowiednie pismo do Głowy Państwa?
— Mogę skreślić.
Nikodem skinął głową, i znikł w gabinecie.
Gdy drzwi się za nim zamkęnły rozległ się głośny gwar wykrzykników:
— Dlaczego? Nie rozumiem dlaczego?
— Ależ to okropne! Kraj jest w rozpaczliwem, dosłownie w rozpaczliwem położeniu!! Doprawdy nie widzę nikogo ktoby prezesa mógł w tem zastąpić!
Wareda pokiwał głową:
— Obraził się, oczywiście obraził się, że wbrew jego wskazówkom zmarnowali Bank Zbożowy.
Nagle wśród chwilowej ciszy z za drzwi gabinetu doleciał podniesiony głos Dyzmy:
— Pisz pan, do cholery ciężkiej, kiedy panu mówię! Basta!
Usłyszeli przyciszone cykanie maszyny do pisania.
— Mnie się zdaje — zaczęła pani Przełęska, — że na postanowienie pana prezesa wpłynęła głównie kwestja jego uczuć, miłości dla mojej siostrzenicy. Przecie pobrali się zaledwie przed kilku miesiącami. Urząd zaś premjera pochłania więcej godzin, niż ich zawiera doba. A prezes jest naturą głęboko uczuciową, chociaż to umie ukryć. My kobiety znamy się na tem.
— O tak! — potwierdziła hrabianka Czarska.
Rehlf wzruszył ramionami: