Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

życiem — myślał. — Cóż dziwnego, że przyzwyczaili się mówić o mnie jak o umarłym…
— A czy naprawdę nie było to jakąś formą śmierci?… — zastanowił się. — Byłoby samą tylko śmiercią, gdyby nie oczekiwanie właśnie tej chwili, gdyby nie ustawiczna myśl o tym dniu.
Powóz ruszył sprzed ganku i koła zaczęły mozolnie wrzynać się w grząską, błotnistą drogę. Wprawdzie od tygodnia pogoda poprawiła się, ale przez cały wrzesień padał deszcz i drogi jeszcze nie obeschły.
Na małej stacyjce, gdzie wszyscy Marka znali, jego przyjazd wywołał duże zaciekawienie. Sam zawiadowca, by czegoś się o powodzie tej podróży dowiedzieć, pomógł Markowi w wyszukaniu miejsca w wagonie. Nic jednak na tym nie zyskał. Marek wprawdzie chciał go prosić o wysłanie depeszy z zawiadomieniem o swoim przyjeździe, lecz po namyśle i z tego zrezygnował.
Nazajutrz był już w Warszawie. W ciągu dziewięciu lat miasto zmieniło się bardzo. Przede wszystkim uderzał w oczy nieporównanie intensywniejszy ruch uliczny oraz mnóstwo świetlnych reklam i szyldów. Wyrosło też wiele nowych gmachów.
Po zainstalowaniu się w pokoju hotelowym spojrzał na zegarek: było godzina siódma. Wyszukał w katalogu numer Kielskich i zatelefonował. Od służącej dowiedział się, że tylko panicz jest w domu.
— Państwo są na przyjęciu i nie wrócą na kolację.
— Dziękuję — mruknął Marek i położył słuchawkę.
Po krótkim namyśle postanowił jednak skorzystać z nadarzającej się sposobności ujrzenia Jurka i rozmowy z nim w cztery oczy.
Ponieważ nie powiedział służącej swego nazwiska, wobec Justyna będzie w porządku. Będzie mu mógł powiedzieć, że przyszedł, sądząc, że ich zastanie w domu. Zresztą tę drobną nielojalność miał prawo popełnić.
Taksówce kazał stanąć przy sąsiedniej willi. Wysiadł, zapłacił i gdy odjechała ruszył pieszo. Serce biło mu mocno i zatrzymał się na chwilę, by się opanować. Willa Kielskich świeciła dwoma oknami.
Nagle z wewnątrz do uszu Marka dobiegły wyraźne dźwięki