Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdzieś w głębszych pokładach myśli odnajdziecie taką formułkę: narzuca się nam, gnębi nas swoją obecnością, wyzyskując to, że nie możemy mu drzwi pokazać, że nie możemy dać mu do zrozumienia, iż jego bliskość jest dla nas nieznośnym ciężarem. Nie, Moniko, nie przerywaj. Nie wątpię o szlachetności waszych intencyj. Ani przez moment nie wątpię. Mówię tylko, że myśli takie mogą w was powstać niezależnie od waszych intencyj. Toteż zdaję sobie sprawę z własnej gruboskórności. Ale nie mogę wyciągnąć z tej świadomości takich konsekwencyj, jakie powinienem.
Uśmiechnął się ze smutkiem:
— Jestem na to za słaby.
— Nie masz litości nade mną — powiedziała Monika. — To, co mówisz, jest takie bolesne, takie niesprawiedliwe…
— Być może…
— Zapominasz, że Justyn żywi dla ciebie wielką przyjaźń, że i ja nie mam dla nikogo tyle serdecznych uczuć, co dla ciebie…
— …a ja to wyzyskuję, bo wiem, że nie zdobędziecie się na to, by mnie odpędzić.
— Marku!
— Tak, Moniko. Ale przebacz mi. Przebacz, bo i mnie z tym nie jest słodko. Przebacz, bo zabieram wam tylko jakąś cząstkę waszego szczęścia, jakieś okruszyny. A one są dla mnie już całym kosmosem, już wszystkim. Dawniej umiałem zmusić siebie do odgrodzenia się od pokus widywania ciebie. Żywiłem się wyobraźnią. Dziś, po tym co się stało, już nie potrafię. Dziś, gdy wiem, że gdzieś na ziemi jest istota, która stała się ucieleśnieniem mojej miłości do ciebie, już nie potrafię wyrzec się tych praw, które dało mi niebo, czy piekło. To jest mój syn, Moniko. I patrz… patrz… Ma twoje oczy, a we krwi wszystko to, co jest ze mnie. Cudowny stop ciebie i mnie. To nasze dziecko. O, nie myśl, że chcę tym przykuć cię do siebie. Nie. Ale nie mogę też wyrzec się tego, o czym marzyłem jeszcze tam, w okopach, patrząc na twoją fotografię, nie mogę wyrzec się tych uczuć, które już w tobie minęły, ale których owocem jest to nasze dziecko.
Pochylił się nad łóżeczkiem i mówił: