Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Markiza i inne drobiazgi.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Że choćbym się wyrwała, ot, z czemś niesłychanem,
Z czemś potwornem, waryackiem, zawsze przebaczenie
Znalazłabym u pana...
Och, mów do mnie jeszcze...
Ukołysz mnie jak do snu... oczy mrużę senne,
Pragnę twych słów a w myśli usta twoje pieszczę
Memi ustami, w myśli całunki płomienne
Składam na nich....
...w tej chwili naga jestem cała,
Kołyszę się na fali jakichś grań anielich,
I otwieram, ach, tobie, kwiat mojego ciała,
Niby jakiś upojny, przenajczystszy kielich...
Ach, jakam bardzo twoja...
Ha, com ja wyrzekła!
Pan to zapomni, musi pan zapomnieć o tern...
I ja zapomnę, choćby wszystkie moce piekła
Ciągnęły mnie do ciebie... Co potem, co potem...?
Potem — ? och, prawda, potem... umrzeć można przecie!
Czyż to cena zbyt wielka za szaleństwa chwilę...?
Pan się zawahał — słusznie — pan widzisz w kobiecie
Objekt, z którym przepędzić czas można dość mile,
Lecz dla której nic więcej poświęcić nie warto.
Pan jest człowiek praktyczny. Tem lepiej dla pana:
Cóż, kiedy na istotę pan trafił upartą,