żywy i prawdziwy człowiek. Głębokie zwłaszcza przesilenie moralne, jakie zachodzi w nim pomiędzy drugim a trzecim aktem, uwydatniło się z wielką plastyką. P. Bednarzewska z artystycznym smakiem oddała prostą i aż do głupoty naiwną a tak poetyczną na swój sposób duszę biednego Kopciuszka. Wszystkie inne role — mniej interesujące — wypadły bez zarzutu; p. Szymborski zwłaszcza miał wyborny epizod w 3 akcie.
Ich czworo Zapolskiej jest jedną ze sztuk, po których opuszcza się teatr z uczuciem pokrzepienia na duchu. Nie iżby treść była tak szczególnie budująca; ale dlatego, że przyjemność sprawia widzieć polską komedyę, tak doskonale, — poza całym talentem — tak porządnie zrobioną i napisaną. Wstyd powiedzieć, ale, ze wszystkich naszych współczesnych komedyopisarzy, ta baba ma może najbardziej męzki chwyt; największą zborność spojrzenia, najdalej posuniętą ekonomię scenicznego wyrazu i gestu. Od początku do końca, każde słowo jest potrzebne, każde jest na swojem miejscu, każde niesie; nie licząc tych — a jest ich bez liku — które iskrzą się samorodnym i nieodpartym dowcipem.
Powie ktoś, iż, przy wszystkich tych niezaprzeczonych zaletach, szkoda że p. Zapolska nie czyni z nich szlachetniejszego użytku; iż swą świetną zdolność