Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

proza myśli, jest już skomplikowanym wytworem cywilizacyi, jest wysiłkiem podjętym dla wyodrębnienia swego mizernego światka prywatnych interesów z wszechrytmu kosmosu. Ale raz po raz, rytm ten, tętniący potężną falą zarówno w eterze jak pod skorupą ziemi, ogarnia biednego zaprzańca, chwyta go za włosy i za gardło i każe się zanurzać, jednostkom w alkoholu, narodom w poezyi: dźwięcznej poezyi słowa, lub krwawej poezyi czynu...
Nie wszystkim. Są ludzie, którzy „nie piją“. Tych nie znam i nie wiem jacy są. Mówię: nie znam; albowiem dusza człowieka który, zasadniczo, „nie pije“, jest dla duszy człowieka który „pija“, księgą zamkniętą na siedem pieczęci; i naodwrót. Pomiędzy pijącym Chińczykiem a pijącym Polakiem jest chyba mniejsze oddalenie, niż pomiędzy pijącym a nie pijącym Polakiem. Podział ten zresztą dotyczy tylko przeciętnej masy ludzi; istnieją bowiem szczęśliwe organizacye — bardzo dalekie od „trzeźwości“ — które tętno swego pijaństwa czerpią z innych, o ileż szlachetniejszych substancyj. Byłem raz świadkiem, jak ktoś musił Stanisława Wyspiańskiego do kieliszka wódki, wówczas kiedy poeta, już podupadły na zdrowiu, przestał jej zupełnie używać. „Nie piję“, odrzekł. — „Dla fantazyi!“, zachęcał go natręt. Na to Wyspiański odparł cichutko ze swoim uśmieszkiem: „Ja fantazyę mam zawsze, a po wódce mnie głowa boli“.
Ludzie, którzy „piją“, to jedna z masoneryi, której polityka międzynarodowa nie powinnaby zaniedbywać i którą rozumiała zresztą doskonale stara dyplomacya,