Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzeczowo, uważnie, pieczołowicie, a nie gdzieś kątem, wśród huraganowego ognia ostrzeliwujących się wzajem pozycyj nieprzyjacielskich.
Praca twórcza prawdziwego aktora-artysty jest tak wyczerpująca nerwowo, tak bardzo musi w niej, wedle francuskiego wyrażenia, „płacić swoją osobą“, iż niezbędnym warunkiem dla niej jest atmosfera szczerego i troskliwego zainteresowania: wówczas jedynie znajduje aktor podnietę, aby wydać z siebie, co ma najlepszego. To zainteresowanie było jedną z przyczyn, dla których kunszt aktorski w naszym teatrze za czasów Pawlikowskiego wzniósł się tak wysoko. Kraków, z punktu widzenia aktora, jest, sam przez się, miastem raczej obojętnem i niewdzięcznem; to nie Warszawa, gdzie, jak głoszą legendy teatralne, pierwszy kochanek mógłby siennik wypchać bilecikami miłosnymi jakie otrzymuje codzień. Dlatego tak trudno jest dyrekcyi teatru utrzymać w Krakowie zdolnego aktora a zwłaszcza aktorkę; na pierwsze skinienie Warszawy uciekają tam pędem, choć czasem później przychodzi im tego żałować. Ale trudno; tam szumi „nurt życia“; a u nas, po wyczerpującym spektaklu w którym artysta cisnął publiczności strzęp duszy i nerwów, czeka go, jako jedyne wytchnienie, skromna, własnym sumptem spożyta kolacyjka w „Grocie“, okraszona szklaneczką piwa i gazetą. Rzuca się na nią, szuka tej „recenzyi“, która, w dzienniku przepełnionym przeczącemi sobie codzień depeszami ledwie na trzeci lub czwarty dzień znajdzie dla siebie jakiś maleńki skrawek miejsca, przebiega gorączkowo oczami, i czegóż się z niej dowie? tego, czy, w polityce teatralnej, krytyk należy do