Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciemnotą tłum wycina w pień chłopców uczących się w szkole; gdzieindziej (piszą gazety), obłęd posuwa się aż do wzniesienia pomnika Judaszowi Iskaryocie!... (Dobry zakonnik wstrząsa się od zgrozy). A co najstraszliwsze, to iż ta siedziba zarazy, zamiast służyć dla całej ludzkości za potężny, odstraszający przykład, nawoływać ją wielkim głosem do zgodnej pracy i miłości bliźniego, wywiera — wręcz przeciwnie — jakieś uroczne, przyciągające działanie na masy; raz wraz migocą ogniki, gotowe lada chwila buchnąć w powszechną pożogę!
I, w klasztornem zaciszu serca poety, zdjętem świętą grozą, rozlega się coraz potężniej owa straszliwa, posępna pieśń zrodzona w epoce średniowiecznego mroku i przerażenia: Dies irae, dies illa...
To Dies irae, będące niby leitmotywem całego utworu, dźwięczące raz po raz echowo w rytmie apostrof chóru, stanowi owo uczuciowe, liryczne podłoże, z którego wyłania się, na którego tle — jak w greckiej tragedyi, jak w średniowiecznym teatrze — objektywizuje się myśl autora.
Myśl ta obejmuje problem społeczny, zagęszczony do najprostszej swej formy, a wyrażony, wzorem średniowiecznych misteryów, w symbolicznych postaciach, jak Bogacza, Żebraczki, Włóczęgi, etc. Bogactwo — Nędza; Sknerstwo — Zawiść; oto siły stojące naprzeciw siebie z nienawiścią w oku; a na złagodzenie konfliktu, jedynie strach, próżność i obłuda. A miłosierdzie, miłość bliźniego raczej? Było może na świecie kiedyś, kiedyś; dziś, wydane przed sędziego, zelżone, umęczone, stoi w białej szacie na krużganku, czekając aż je na śmierć osądzą. Konflikt na scenie się zaostrza;