kamei do szpilki od krawata, a nie ma całych butów i czystej koszuli na grzbiecie. A tą koszulą, bez której wszystkie świecidła będą jak bogate sygnety na brudnych łapach paskarza, jest — kultura słowa, kultura wiersza na scenie. Pamiętajmyż, że ta scena nosi imię — Juliusza Słowackiego!
Literatura polska, w ogólnej linii swego rozwoju, wykazuje pewne znamię, które różni ją zasadniczo od wszystkich innych, zwłaszcza zaś od francuskiej: mianowicie to, iż, od samego zaczątku aż do ostatnich czasów, tworzył ją — z bardzo małymi wyjątkami — szlachcic bene natus, a najczęściej i possesionatus. We Francyi, równocześnie prawie ze swemi narodzinami, literatura przechodzi w ręce ludu i w nich pozostaje. Obwieś i opryszek Villon, chłopski syn i zbiegły mnich Rabelais, wędrowny komedyant Molier, ex-lokaj Rousseau, Diderot syn nożownika, Beaumarchais zegarmistrz, imć Balssa mieniący się szumnie de Balzac i bezlik innych nazwisk wśród których szlacheckie należą do wyjątków, oto ludzie którzy tworzyli piśmiennictwo francuskie, wnosząc w nie twarde doświadczenia życia, znajomość świata oglądanego od dołu; namiętność pożądań, gorycz zawodów, żółć satyry. Jakże dobrze — z konieczności — trzeba im było poznać