Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dla teatru, powinien był się w teatrze znaleźć? Chyba że tak. Wszelka poezya przeznaczona jest na to, aby była głośno mówiona; jeżeli zatem kształtowała się w fantazyi poety w formie scen, tem samem ma prawo na scenie szukać miejsca. Tylko, trzeba się z tem pogodzić, iż nie może tu być mowy o owem jednolitem, potężnem wrażeniu, jakie dają wielkie koncepcye naprawdę poczęte w kształcie dramatycznym. Gra czystej wyobraźni, wtłoczona w ramę techniki scenicznej, ileż traci ze swej zwiewnej lekkości! Uznajemy konieczność skróceń; a jednak, jakże drażniąco działają one nieraz w utworze którego zna się i pamięta niemal każde słowo! Konieczność skróceń z jednej strony, z drugiej zaś obciążenie pewnych momentów przez materyalizacyę fantazyi, wpływają równie na niepożądane przesunięcie proporcyj: kiedy n. p. czytamy Dziady, scena wywoływania duchów w kaplicy jest niby lekkiem, zamglonem preludyum do sceny Gustawa z Księdzem: na scenie, rozrasta się ona z konieczności do niestosunkowych rozmiarów. Dość powiedzieć, iż epizod Dziedzica żartego przez ptactwo lub też aniołków „lecących do mamy“, zajmuje znacznie więcej miejsca niż — Improwizacyja Konrada! Ale to są — zdaje się — rzeczy nieuniknione.
We wczorajszem przedstawieniu zachowano inscenizacyę Wyspiańskiego, w jakiej po raz pierwszy odegrano Dziady na scenie krakowskiej 31 października 1901; z tą odmianą, iż opuszczono, z przyczyn technicznych, scenę piątą, Widzenie senatora, oraz cały epizod balowy w scenie szóstej. Z usunięciem Widzenia senatora łatwiej się można zgodzić; natomiast ta druga