Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ska, że, w małym piętrowym domku przy ulicy Krupniczej koło którego zaczęto właśnie coś majstrować, ma być podobno nowy teatr; w lecie tegoż roku, skromne komunikaty doniosły mimochodem, że napewno będzie tam nowy teatr — przed trzema zaś dniami otrzymałem zaproszenie na inauguracyę. I, gdyby nie obecność kapłana który wszystko lege artis poświęcił, oraz gdyby nie potężny płat rozbefu który „wsunąłem" przy tej okazyi zakropiwszy węgrzynem i który robił wrażenie zupełnie realne, byłbym skłonny mniemać, że to jakaś czartowska sztuczka i że ta ślicznie przez p. Uziębłę ozdobiona sala na ośmset osób, mieszcząca się, licho wie jak, w tym niepozornym domku, rozwieje się w dym, z zapianiem trzeciego kura...
Żart na stronę. Mamy tedy w Krakowie nowy teatr, mający służyć wyłącznie śmiechowi i wesołości. Że na teatr taki było w Krakowie miejsce, dowodzić nie potrzeba. Pęd do szukania w teatrze przedewszystkiem zabawy jest tak silny, że nic go stłumić ani odwrócić nie zdoła. „Dosyć jest dramatów w życiu“, jak mówi sympatyczny nestor naszych krytyków z Nowej Reformy. — Zwłaszcza dzisiaj. Jeżeli się ogółowi nie dostarczy tej zabawy w dobrym gatunku, pójdzie jej szukać w złym; to i wszystko. Na dziesięć teatrów w wielkiem mieście, dziewięć poświęconych jest śmiechowi.
Ale wesołość, jestto stworzenie niezmiernie kapryśne, które trudno znęcić i obłaskawić, a niezmiernie łatwo spłoszyć. Lubi ona mieć swój własny domek, potrzebuje wygrzać sobie mury, tak aby już samo