Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/464

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Siedli; — konie w szybkim biegu
Zda się nie tkną ziemi;
Z pod kopytów chmura śniegu
Wzniosła się nad niemi.
Ciemno wkoło, pusto wkoło,
Step w oczach Świetlany;
I księżyca blade czoło
Omgliły tumany. —
Zimny strach jéj serce chwyta;
Z trwogą dziewica zapyta:
Blizkiż koniec jazdy?“ —
Ni pół słowa odpowiedzi:
Miły cichy, smutny siedzi,
Wzrok wlepiony w gwiazdy. —

Konie lecą śród bezdroży,
Po górach, po błoniu.
Patrz! samotny kościół Boży
Stoi na ustroniu.
Wicher drzwi otworzył z trzaskiem,
I widać w kościele,
Ołtarz rzęsnym płonie blaskiem,
Wkoło ludu wiele.
W środku katafalk ubrany,
I słychać, z jękiem zmieszany,
Smutny śpiew pogrzebu. —
Strach dziewicę zdjął na nowo:
Konie mimo — On surowo
Pogląda ku niebu. —