Przejdź do zawartości

Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/438

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niosą trunę, koło truny
Blade lampy i całuny;
Przodem, czarno ubrani,
Pieją smutnie kapłani.

— „Dość tych jęków, przyjaciele!
Późniéj ciało złóżcie w grobie;
Teraz do mnie, na wesele!
Młodą żonę wiozę sobie.
Za mną, za mną! wszyscy wkoło,
Zanóćcie mi pieśń wesołą;
Księże! mów słowo Boże,
Żegnaj małżeńskie łoże!“ —

Rzekł Zbiguiew, i na te słowa
Wszystko znikło, wszystko ścichło,
Cała tłuszcza pogrzebowa
Tuż, tuż za nim śpieszy rychło.
A wiatr szumi, gwiazdy świecą,
Oni lecą, oni lecą;
Coraz daléj z pod stopy
Grzmiące tętnią galopy.

Jako woda, po nad niémi
W tył się zdaje płyną chmury;
Tak przed niémi, tak pod niémi,
Nikną pola, lasy, góry.
„Ha! drżysz? — księżyc świeci blado!
O! umarli prędko jadą! —