Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XXXIII.

Nie w smak królowi szły tego wieczoru
Pieśni minstrelów i uczta u dworu;
Wcześnie pożegnał dworaków tłum cały,
I pieśni w zamku przed nocą ustały.
Ani weseléj nad miejskiemi mury
Osiadał ze mgłą mrok siny, ponury.
Mieszkańcy z igrzysk wracając tłumami,
Śpieszą do domów, lub stają przed drzwiami,
I wkoło siebie patrząc niespokojnie,
Szepcą pocichu o domowéj wojnie,
O wojskach, zbliska grożących nawzajem,
Klanu Alpina, i Mara z Morajem;
O strasznych skutkach, co z tego być mogą,
I o Duglasie, skaranym zbyt srogo,
Zamkniętym w wieży, gdzie za dawnych czasów,
Miecz króla niegdyś pił już krew Duglasów!… —
Tu mówca umilkł, i jakby się trwożył
Słów swoich, palec na ustach położył,
Wszedł prędko we drzwi, lub kroku przysporzył. —
O zmierzchu jeźdźców ujrzano na błoniach,
Pędzili w zamek na spienionych koniach;
I wnet pogłoski gruchnęły śród gminu,
O bitwie zaszłéj na brzegach Katrinu:
Trwała z południa do zachodu słońca,
Krwawa z obustron — niewiadomo końca.
Tak wieść niepewna głosiła po mieście,
Aż noc znużonych uśpiła nareście.

KONIEC PIEŚNI PIĄTÉJ.