Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bo każdy wiedział, że z męztwa, z urody,
Pierwszym w tym rodzie, był Malkolm jéj młody.

VII.

Po trzykroć Minstrel, ze wzrokiem płomiennym,
W stróny swe taktem uderzył wojennym,
I trzykroć, pełen wesela i pychy
Dźwięk, skonał mdlejąc, jak smutku jęk cichy.
„Próżno, dziewico!“ — strwożony tém brzmieniem
Rzekł Bard, i ręce opuścił z westchnieniem.
„Próżno wesołéj chcesz pieśni odemnie,
„Ty, co mię o nic nie prosisz daremnie!
„Możniejsza ręka snać arfy méj stróny
„Na insze dzisiaj nastroiła tony.
„Nótę wesela brać chciałem bez skutku,
„Sam, niebudzony, brzmi cichy jęk smutku;
„Hymny tryumfu wznieść chciałem ku niebu,
„Słyszałaś sama ton pieśni pogrzebu.
„Obyż przynajmniéj mnie tylko, nie komu,
„Dźwięk ten złowrogi zagrażał w tym domu!
„Jeśli, jak głosi wieść u bardów znana,
„Arfa ta, niegdyś świętego Modana[1],
„Brzmiąc tak, śmierć tylko panu swemu wróży:
„Ja dość już żyłem, bym pragnął żyć dłużéj! —

VIII.

„Lecz ach! Heleno! — tak właśnie zabrzmiała
„W dzień, gdy twa święta matka umierała;
„To był ton, pomnę, który, gdym wśród gości
„Chciał nócić pieśni chwały i miłości,

  1. Św. Modan, równie jak święty Dunstan, miał sławę wielkiego muzyka i proroka za życia. Arfa jego, jak świadczą legendy, podzielała prorocką własność swego mistrza, i w różnych razach brzmiąc sama przez się, przepowiadała przyszłość, a mianowicie śmierć właściciela swojego.