Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.






PIEŚŃ CZWARTA.

Czyj wzrok nie we łzach, czyja myśl bez chmury,
Komu żal świata piękności nie mroczy,
Dziśby go, dzisiaj, ze szczytów téj góry
U stóp jéj obraz zachwycał uroczy!
Te z niebem w dali zlane wod lazury,
Zielone brzegi — i na wod przezroczy
Rozsiane wyspy — wszystko się uśmiécha,
Wszystko rozkwita, i wonią oddycha!
Bo to jest jeden z tych cudnych wieczorów,
Co po dniach burzy kraszą nieba wschodnie,
Gdy słońce, dziennych dokonawszy torów,
W promiennym wieńcu tęczowych kolorów,
Złote zachodu podwoje odmyka:
I nim w nie wstąpi, spokojnie, łagodnie,
Lśni łzawym blaskiem — jak wzrok pokutnika,
Gdy wszystkie życia burzliwego winy
Obmywszy żalem ostatniéj godziny,