Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Chór Ludzi
uciekających przed falą.

I gdzież sie obrócim, gdzie znajdziem schronienie?
Na skał-li tych wedrzem się strop?
Gdy wszędzie z nich lecą wezbrane strumienie,
By morze napotkać u stop.
Czy w dzikich pod niemi, rozpadlin skróś ziemi
Ukryjem się sklepy kamienne?
Taż powódź potopu, jak sięgnie do stropu,
Napełni otchłanie bezdenne! —

Młoda Dziewczyna (biegnąc za drugiemi).

Nie opuszczajcie sieroty,
Mnie nieszczęśliwéj, mnie młodéj!
Ojciec, i ojca namioty,
Bracia, i braci mych trzody,
I pola, gdzie szły na paszę,
I sady, i wszystko nasze,
Wszystko zalano! —
Dziś jeszcze rano.
Ze wzgórza, idąc do zdroju,
Spójrzałam — wszystko tak było
Ciche! tak spało w pokoju! —
Serce me błogosławiło
Bogu, i miejscu lubemu. —
A teraz!… — Czemuż, ach! czemu
Było mnie nędznéj rodzić się na świecie? —