Strona:Szymon Tokarzewski - Bez paszportu.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

były obsadzane przez Niemców, gdyżby to groziło powolnem wynarodowieniem.
Piękny, patryotyczny cel, mądry statut „Towarzystwa“, wymaga do rozwoju swego dużych sum, które trudno byłoby znaleźć na miejscu.
Józef Ignacy Kraszewski doradził księdzu Michałowi Hornikowi i Janowi Smolarowi, wiceprezesowi „Towarzystwa pomocy dla kształcących się Łużyczan“, aby po materyalną pomoc udali się do pobratymczego narodu, do Polaków.
Tedy, Jan Smolar przyjechał do Warszawy i przebywał tutaj prawie cały rok.
Sprawą Łużyczan zajęły się najwybitniejsze tutejsze osobistości jak: dr. medycyny Tytus Chałubiński, redaktor „Tygodnika Illustrowanego“, Ludwik Jenike, redaktor „Wędrowca“, Filip Sulimierski i wielu innych.
Obficie sypały się składki na „Towarzystwo pomocy dla kształcących się Łużyczan“.
Państwa Smolarów poznałem w domu Józefostwa Leszczyńskich, gdzie zwykle przepędzali niedziele i dni świąteczne.
Józef Smolar wysoki, suchy, blady, z twarzą o kształtnych rysach, o wyniosłem czole i włosach białych, robił wrażenie ascety.
Poważny, milczący, zadumany, ożywiał się dopiero wówczas, kiedy podnoszono kwestyę narodowości i oświaty Łużyczan.
Wówczas stawał się ożywiony i wymowny — My Łużyczanie — mówił — z prośbą o pomoc zwró-