Strona:Szymon Tokarzewski - Bez paszportu.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szawskich generał gubernatorów podawały prośby o mój powrót.
— Moi drodzy, nie obciążajcie swego serca wdzięcznością, — odpowiada panna Helena Domaszewska, — bo z temi prośbami, coprawda, nie było wielkiej subiekcyi. Co innego w latach czterdziestych, kiedyście rozpoczęli waszą działalność, za czasów namiestnika Paskiewicza. Piśmienne prośby w namiestnikowskiej kancelaryi składane nie dawały żadnych rezultatów. Jeśli ktoś zdołał jaką ulgę lub uwolnienie politycznego więźnia uzyskać, to tylko na audyencyi u namiestnika. Paskiewicz, erywański hrabia, a książę warszawski w b. królewskim zamku petentom audyencyi udzielał w sali, gdzie był rozpięty namiot, w którym pod Erywaniem spoczywał. Ten namiot i całe urządzenie sali miało na celu przypominać petentom, że przyjmuje ich bohater i wielokrotny zwycięzca na polach bitw i dyplomatycznych zapasów. Książe Paskiewicz na audyencye przywdziewał feldmarszałkowski mundur. Od torsu księcia wprost biła oślniewająca łuna od mnóstwa brylantowych orderów. Przyjmował stojąc, lewą dłonią wsparty o wielki stół „empire“ mahoniowy, umocowany na złoconym gryfie, a zarzucony zwojami map i stosami papierów. Niechętnie i bardzo rzadko książę namiestnik udzielał audyencyi, lecz skoro się na takową zgodził, sprawiedliwość nakazuje przyznać, że był dla petentów uprzejmy, a zwłasz-