Strona:Szymon Tokarzewski - Bez paszportu.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzeczeniem i szyderstwem odwracają się od ruin nie pragną ich dźwignąć, owszem: usiłują zburzyć to, co jeszcze pozostało... Czy przecież z tych materyałów, z tych cegieł, które wy znosicie, uda się wam zbudować trwałe gmachy, gdzieby pomieściły się owe wszelkie ziemskie szczęśliwości i dobra, które obiecujecie waszym adeptom?...
Śmiem wątpić.

„Z tej strony grobu, przed zmartwychwstań wschodem
Bądź ty, człowieku, męką z niebios rodem,
Bądź arcydziełem nieugiętej woli,
Bądź cierpliwością — tą panią niedoli
Co gmach swój stwarza z niczego — powoli!
Bądź tą przegraną — której cel daleki,
A która w końcu wygrywa na wieki!
Bądź spokojnością — wśród burz niepokoju —
W zamęcie miarą — i strojem w rozstroju —
Bądź wiecznem pięknem w wiecznym życia boju!
Dla podłych tylko i Faryzeuszów
Bądź groźbą — gniewem — lub świętem milczeniem!
I nie miej żadnych z obłudą sojuszów!
Dla wszystkich innych bądź anielskiem tchnieniem!
Bądź tym pokarmem, który serca żywi —
Bądź im łzą siostry — kiedy nieszczęśliwi —