Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rąś czytał, bom ci jej pożyczał z mojej biblioteki, prawda?
— Prawda, jegomościuniu.
— Owóż tedy, to będzie tak, uważajcie jeno pilnie. Jak ja napiszę cyfrę rzymską, np. XXVII, to znaczy, że ty Kacperku otwórz księgę pana Reya i odszukaj kartę dwudziestą siódmą. Po owej cyfrze rzymskiej, ja napiszę liczbę arabską, np. osiem, to znaczy, że masz szukać na karcie owej ósmego z kolei wyrazu…
— Rozumiem! rozumiem! — zawołał Kacperek uradowany — a! to jest mądrze obmyślone. Niechże ich tych Niemców, czego to oni nie wymyślą!
— Tak, tak — ozwie się na to pan Rafałowicz — że to jest mądrze obmyślone, to ani słowa. Mozolna to, kłopotliwa robota, ale sam Lucyper z przeproszeniem, nie odgadnie co się pod temi cyframi kryje, jeżeli książki nie ma. Pojmujecie to?
— Pojmujemy! pojmujemy! mądre to jest bardzo…
— Owóż tedy, mociumpanie, patrząc ja na te liczby, co je tu nieboszczyk Ascoli na tym karteluszu popisał, zaraz domyśliłem się, że to jest klucz książkowy. Ale jakiej książki? — pewnikiem nie inszej, jeno owego mądrego dzieła Machiavellego „Delle istorie.“ Bo i pocóżby w nagłówku pisał, że mam do niego zajrzeć? nie