Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/392

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
380

działeś ich rasowe rumaki, posiodłane i stojące w pogotowiu przed domem. Jak długo, myślisz pan, dotrzymałbyś pola na tym lichym stępaku pościgowi Wirgińczyków? Każdy krok, jaki zyskujemy, nie budząc podejrzenia, to jeden dzień więcej w naszem życiu. Jedź pan spokojnie za mną i pod żadnym pozorem nie oglądaj się. To szczwane lisy, a chciwe krwi jak wilki.
Henryk niechętnie powściągnął niecierpliwość i zastosował się do wskazówek kramarza. Ciągle jednak wydawało mu się, że już słyszy pościg za sobą, chociaż Birch, który raz po raz odwracał się pod pozorem rozmowy z towarzyszem, upewniał go, że wszystko jest dotychczas w porządku.
— Ale — rzekł Henryk — czy podobna, aby to długo potrwało? Lada chwila zobaczą Cezara i wszystko się wyda. Więc, czy nie lepiej wypuścić konie w cwał, a zanim się zorjentują, dlaczego uciekamy, będziemy mogli dopaść lasu.
— Ach! nie znasz ich pan, kapitanie Whartonie — odparł kramarz. — Widzę w tej chwili sierżanta, jak patrzy za nami, jak gdyby odgadywał, że się coś święci; bestja wierci mnie czasami jak tygrys, gotujący się do skoku. Gdym stał na pieńku, już mi się coś zanadto przyglądał. Nie, musimy jechać stępa, bo oto kładzie rękę na kłębie siodła. Jeżeli wsiądzie, zginęliśmy. Piechotni żołnierze ustrzelą nas z muszkietów.
— A co robi teraz? — zapytał Henryk, wstrzymując konia, lecz jednocześnie ściskając mu boki piętami, by być w pogotowiu do skoku.
— Odwrócił się i patrzy w inną stronę. Teraz popędź pan trochę konia — nie tak prędko — nie tak prędko... Uważaj pan na straż tam w polu przed nami — patrzy na nas przenikliwie...
— Mniejsza o niego — rzekł Henryk niecierpliwie — ten może nas tylko zastrzelić, a ci dragoni mogą znów wziąć w niewolę. Harveyu! mnie się zdaje, że