Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
337

— I sądzisz pan, że jedynym powodem jego przybycia była chęć odwiedzenia pana?
— Mnie i moich córek.
— Uczciwy chłopak — szepnął przewodniczący milczącemu towarzyszowi. — Nie widzę nic zdrożnego w takim postępku; był nierozważny, ale poczciwy.
— A nie wiesz pan, czy syn pański nie miał żadnego polecenia od sir Henryka Clintona i czy odwiedziny jego nie były tylko płaszczykiem innych celów?
— Skądże ja to wiedzieć mogę? — odpowiedział pan Wharton przestraszony. — Czyż sir Henryk wtajemniczałby mnie w takie sprawy?
— A wiesz pan co o tym papierze? — zapytał sędzia, pokazując pasport, który Dunwoodie odebrał Henrykowi.
— Nic nie wiem, na honor nic nie wiem — zawołał pan Wharton, cofając się jak przed ukąszeniem żmii.
— Pod przysięgą?
— Nic nie wiem. Przysięgam.
— Masz pan innych świadków? Zeznanie ojca pańskiego nie na wiele ci się przyda, kapitanie Whartonie. Ujęto cię w okolicznościach zagrażających twemu życiu. W twoich rękach spoczywa los twój, a raczej udowodnienie twojej niewinności, co na jedno wychodzi. Nie śpiesz się, zbierz myśli.
Było coś przerażającego w spokoju tego sędziego i coś co dreszczem przejęło więźnia. Współczucie pułkownika Singletona napełniało go otuchą, ale chłód i zaciętość tamtych źle wróżyły o jego losie. Milczał więc, spoglądając tylko błagalnie na przyjaciela. Dunwoodie zrozumiał niemą wymowę tych spojrzeń i ofiarował się na świadka. Zaprzysiężone go, i zażądano, by opowiedział, co mu było wiadomo. Zeznania jego nie miały właściwie znaczenia dla sprawy, i on sam czuł to dobrze. Osobiście wiedział niewiele, a to niewiele świadczyło raczej przeciw Henrykowi niż za nim. Wysłuchano go w milczeniu, tylko znaczące wstrzą-