Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
302

— Stój! Stój! — krzyknął głos kobiecy — to ja mam zostać tu sama, żeby mnie zamordowali? Łyżka musiała się stopić, bo jej nigdzie znaleźć nie mogę, ale ja tego nie daruję; muszę dostać odszkodowanie, jeżeli jest sprawiedliwość w tym kraju.
Lawton spojrzał w stronę, skąd głos pochodził, i zobaczył postać kobiecą, wychodzącą z pomiędzy zgliszczy z pakunkiem, który kształtem i rozmiarami przypominał toboł kramarza.
— Kogóż tu mamy, powstającego jak feniks z popiołów? — rzekł kawalerzysta. — O! na duszę Hipokratesa, wszak to doktor w spódnicy we własnej osobie, sławny historją o igle. — No, dobra kobieto, co znaczą te wrzaski?
— Wrzaski?! — powtórzyła Kąty zadyszana. — Czy to nie dość stracić srebrną łyżkę? jeszcze mam zostać sama w tem przeklętem miejscu, żeby mnie ograbili a może i zamordowali! Harvey takby ze mną nie postąpił; gdy mieszkałam z Harveyem, obchodzono się zawsze ze mną przyzwoicie, nie mogę powiedzieć, Harvey był zawsze kryjak i marnotrawca, ale to rzecz inna.
— Zatem, pani należałaś do domowników pana Harveya Bircha?
— Nie miałam do czego należeć, bo nikogo prócz mnie i ich dwóch nie było — odrzekła Katy. — Może pan znałeś starego Bircha?
— Nie miałem tego szczęścia. A jak długo mieszkałaś pani u nich?
— Dobrze nie pamiętam, ale musi być coś około lat dziewięciu, i co mi się z tego zawiązało?
— Zapewne niewiele — o ile mogę wywnioskować. Ale powiedz mi, pani, czy nie zauważyłaś czego niezwykłego w postępowaniu Bircha.
— Co to niezwykłego — odrzekła Katy, zniżając głos i rozglądając się wkoło. — To był poprostu niesamowity człowiek; dbał tyle o gwineje, co ja o ziarn-