Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ XIX.

„I poco rozważać i dręczyć się dłużej?
Myśl pierwsza najlepsza jest zawsze;
Szaleństwem jest odejść, a śmiercią pozostać;
Więc dalej na Orra, a prędko!“

Miłosna piosenka Laplanda.

Podczas gdy koledzy Dunwoodie’go spali głęboko, zapomniawszy o przebytych niebezpieczeństwach i doznanych trudach, sen nie kleił powiek majora. Wstawszy wcześnie z twardego łoża, na które rzucił się był w ubraniu, wyszedł z izby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza w uciśnioną pierś i orzeźwić myśl, zmęczoną bezsennością. Ostatnie blaski księżyca gasły już w świetle budzącego się dnia; wiatr ustał, a podnoszące się w górę mgły zapowiadały znów jeden z tych cudnych dni jesiennych, które w tym zmiennym klimacie następują po burzy z szybkością, mającą w sobie coś czarnoksięskiego.
Nie nadeszła jeszcze godzina wymarszu; chcąc więc dać żołnierzom możliwie najwięcej czasu na wypoczynek, major nie budził nikogo i zwolna skierował się w stronę sadu, rozmyślając o swem kłopotliwem położeniu i sam nie wiedząc, jak pogodzić poczucie obowiązku z głosem serca. Aczkolwiek Dunwoodie pokładał jak najgłębsze zaufanie w czystości zamiarów kapitana Whartona, nie był wcale pewnym, czy sąd wojenny podzieli jego zapatrywania; z drugiej strony wiedział doskonale, że stracenie Henryka równało się rozwianiu wszelkich nadziei małżeństwa z jego siostrą.
Poprzedniego wieczora Dunwoodie wyprawił oficera do pułkownika Singletona, dowodzącego przed