Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
205

— Och! o brata może być pani spokojna — wymówiła Fanny w ten sam sposób — stan jego poprawia się z każdą chwilą. Gdyby go pani była widziała, gdy go tu przynieśli z rozkazu majora Dunwoodie...
Fanny umilkła, ogarnięta nagle jakimś niepojętym wstydem, i podniósłszy oczy spostrzegła, że Izabela wpatruje się w nią tak badawczo, że znowu zarumieniła się gwałtownie.
— Mówiłaś pani o majorze Dunwoodie — podjęła Izabela słabym głosem.
— Tak, był z kapitanem Singletonem.
— Pani znasz Dunwoodie’go? Widujesz go często? I znowu Fanny, odważywszy się spojrzeć na Izabelę, ujrzała te czarne oczy utkwione w nią tak badawczo, jak gdyby ją chciały przeniknąć do głębi duszy.
— Mów pani, czy znasz majora Dunwoodie?
— To mój krewny — odrzekła Fanny, wylękniona dziwnem zachowaniem się tamtej.
— Krewny! — powtórzyła panna Singleton. — W jakim stopniu? Mów pani! zaklinam cię, mów.
— Nasi rodzice byli spokrewnieni — wyszeptała Fanny.
— A on ma być mężem pani? — zawołała tamta gwałtownie.
Fanny uczuła się dotkniętą w swej dumie przez to tak natarczywe wdzieranie się w tajniki jej serca podniosła więc główkę z pewną urazą, lecz widok drżących ust Izabeli i jej śmiertelnie bladych policzków uśmierzyły jej gniew natychmiast.
— Więc to prawda, moje przypuszczenia są trafne; powiedz mi, pani, zaklinam przez litość dla moich uczuć, powiedz, czy kochasz Dunwoodie’go?
W głosie panny Singleton dźwięczała tak żałosna skarga, że Fanny rozbrojona zupełnie osunęła się na krzesło, kryjąc płonącą twarz w dłoniach.
Izabela przeszła się parę razy po pokoju, walcząc z gwałtownością miotających nią uczuć, poczem przy-